poniedziałek, 5 stycznia 2015

PAPIEROS

       Zapalam papierosa. Siedzę w ciemnym pokoju, który oświetla tylko światło ulicznej latarni. Nieśmiałe promienie przedzierają się przez ciężkie zasłony. Myślę nad swoim życiem i jego ulotnością. O chorobie i zdrowiu. Cisza uderza w białe ściany. Czuję w tej chwili błogi spokój, który napędza moje myśli. Strzepuję   pierwszy popiół do szklanej popielniczki. Chwile szczęścia przelatują mi przed oczyma, ręka drży. Nieznany ból ściska mi żołądek. Obraz się zamazuje. Oddech mam coraz płytszy. Mażę o pocałunku i o bliskości, ale towarzyszy mi tylko ta nieznośna cisza. Mam wrażenie, że trwa wiecznie. Papieros coraz to krótszy. Patrzę w głąb ciemności i szukam w niej jakiegokolwiek sensu. Czegoś co mi odpowie. Nic nie odpowiada. Czuję jak moje oczy powoli zalewają niekontrolowane łzy. W tym momencie jest tyle pytań bez odpowiedzi. Dymu coraz więcej. Powoli sama się nim dławię, ale jeszcze go nie gaszę. Uspokajam się. Łzy wycieram w rękaw za dużego swetra. Zaciągam się. Nabieram dymu do płuc. Swobodnie i lekko go wydycham. Rozglądam się znowu. Czuję dreszcze. Chwilowo. Dochodzi do mnie fakt ,że zostanę kiedyś sama. Tylko ja i ten jeden zdradziecki papieros. Strzepuję go ponownie. Składam wszystkie myśli jak puzzle w jedną całość. Kawałki mojego życia w teraźniejszości. Strzepuję go o popielniczkę ostatni raz. Narasta napięcie. Zaraz muszę skończyć chwilę przyjemności, która stała się przekleństwem. Zaciągam się ostatni raz. Przepraszam samą siebie. Gaszę papierosa. 

                                                                                                                ~ Maja



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz